Choćby nie wiem jak się chciało, nie da się uniknąć porównań Jose Mourinho i Pepa Guardioli. I choćby nie wiem do jak niecnych czynów byśmy się uciekali, nie zdołamy jednogłośnie przyznać zwycięstwa któremuś z tej dwójki. Już niedługo na polskim rynku premierę będzie miała książka, która prawdopodobnie uczyni ten spór jeszcze trudniejszym.
Nie jestem fanatykiem ani Realu, ani Barcelony. Doceniam piłkarski kunszt obu ekip, a także nieco odmienne sposoby budowania przez nie swej potęgi. Co prawda dzisiaj trudno przejść przy nich z obojętnością, ale mi się udaje - jestem po prostu obserwatorem wszystkich tych bardziej, lub mniej kontrowersyjnych zdarzeń, a na ich podstawie buduję swój obraz Wielkiej Dwójki z Hiszpanii. Nie mam pojęcia więc dlaczego, ale menedżerowie obu ekip budzą we mnie silne uczucia. Obu ich podziwiam za wielkie rzeczy jakie do tej pory zrobili, ale w tym pojedynku mam swojego faworyta.
Jose Mourinho od kiedy tylko zdał sobie sprawę, że nie zostanie piłkarzem, postanowił związać się ze światem piłki w inny sposób. Jako człowiek z talentem do nauki języków został tłumaczem Bobby'ego Robsona w Sportingu Lizbona i od tego właśnie zaczęła się jego droga na szczyt. Kiedy Robson zauważył, że Mourinho potrafi przygotowywać bardzo dokładne, wręcz perfekcyjne raporty o rywalach postanowił zabrać go ze sobą i kontynuować owocną współpracę w FC Porto, a potem Barcelonie. Tak, Mourinho przez pewien czas uczył się zawodu w FC Barcelonie.
Pierwszym dużym wyzwaniem Portugalczyka było stanowisko pierwszego trenera portugalskiej legendy - FC Porto. Z tą nie do końca uważaną w Europie drużyną święcił wielkie triumfy - nie tylko panował na portugalskich podwórkach, ale wygrał też niespodziewanie Ligę Mistrzów. Po tym sukcesie przeniósł się do Chelsea Londyn, gdzie wymarzył go sobie rosyjski multimiliarder Roman Abramovich. Z The Blues zdobył kilka trofeów, m.in. wygrał ligę angielską, ale po jednym bezowocnym sezonie został przez wspomnianego Rosjanina zwolniony.
Przeniósł się do Interu Mediolan, z którym zdobył Puchar Włoch, wygrał Serie A, a także - co najważniejsze - zwyciężył w prestiżowych rozgrywkach Ligi Mistrzów, po raz drugi w karierze. Święcił triumfy także w szatni - był uwielbiany przez zawodników, niejeden piłkarz mówił, że za Mourinho byłby gotów wskoczyć w ogień. Podobnie było w z kibicami - ubóstwiali Portugalczyka, bo dał im to czego oczekiwali, a nawet nieco więcej. Nikt nie chciał się z nim rozstawać, ale oferta Realu Madryt była zbyt kusząca.
Jak na razie w Madrycie Mourinho zdobył Puchar Hiszpanii i nabawił się kompleksu Barcelony. Na początku ponosił sromotne porażki, ale ostatnie pojedynki pokazały progres i zmianę stylu w meczach z drużyną dowodzoną przez Pepa Guardiole. W tym sezonie tytuł mistrza Hiszpanii jest bliższy niż kiedykolwiek wcześniej, a Jose Mourinho ma imponujące statystyki - po wyrobieniu sobie trzech punktów przewagi nad drugą drużyną w tabeli, nigdy nie oddał mistrzostwa kraju...
Piszę to wszystko, aby pokazać, że Jose Mourinho to genialny trener m.in. dlatego, że jest sprawdzony. Prowadził drużyny z lig portugalskiej, angielskiej, włoskiej, hiszpańskiej. Wszędzie zostawiał swój ślad, miał wielki wpływ na prowadzoną przez siebie drużynę i - co tu dużo mówić - był kolekcjonerem trofeów.
Pep Guardiola to elegancki mężczyzna, który zawdzięcza swój nieskazitelny wizerunek żonie, świetnie znającej się na modzie posiadaczce kilku butików w Barcelonie. Uważany jest za jednego z najlepszych obecnie menedżerów świata, nie bez powodu zresztą. Ma w garści niepodważalne argumenty: genialną, wręcz bajeczną grę Barcelony, którą on jako trener tworzy i nią dyryguje, ogromne sukcesy w Hiszpanii i Europie, bardzo przyjacielski i opanowany wizerunek, którym często zagina Mourinho.
Drużyna jaką stworzył jest też dla wielu ludzi argumentem przeciw Hiszpanowi - mówi się, że z takimi piłkarzami jakimi dysponuje obecnie Barca to nawet drewniany kloc posadzony na ławce trenerskiej wygrałby wszystko jak leci. Ja absolutnie się z tym nie zgadzam, bo w pewnym sensie wiem, jak ogromną rolę w drużynie gra menedżer.
Jest jednak coś, co można wpisać Pepowi na listę argumnetów "przeciw" - to trener, który dowodził wyłącznie Barceloną i nie jest jeszcze do końca sprawdzony. Guardiola jest jak obca galaktyka, którą możemy obserwować z Ziemi - pięknie wygląda, robi wrażenie, ale w dalszym ciągu pozostaje niezbadana. Oczywiście można twierdzić, że pojedynki na arenie europejskiej, w Lidze Mistrzów, są w pewnym sensie sprawdzianem z wiedzy o futbolu na Starym Kontynencie, ale to sprawdzian niewspółmierny do całej batalii ligowej z inną niż Barcelona ekipą. Już niedługo będziemy mieli być może okazję ujrzeć Pepa w koszulce (a może krawacie?) innego klubu - ponoć zakusy na zdolnego menedżera robi Roman Abromovich, wspomniany właściciel Chelsea Londyn. Do tego czasu pojedynek Mourinho vs. Guardiola wygrywa w moim odczuciu ten pierwszy.
Bardzo ciekawie zapowiada się w związku z dziejącymi się ostatnio wydarzeniami książka Mourinho vs. Guardiola. Ukaże się już w kwietniu, nakładem wydawnictwa SQN, a jej autorami będą Juan Carlom Cubeiro i Leonor Gallardo. Gdy tylko w moje ręce wpadnie jej egzemplarz - od razu napiszę swoją opinię na jej temat.
0 komentarze:
Prześlij komentarz