Wyszukiwanie
31 marca 2012

Kibicowanie jako uniwersalny język - opis

Dni oczekiwania, czasem nawet tygodnie. Bilet, szalik, koszulka czy flaga - tego dnia muszą być pod ręką. Od rana nerwy, mnożące się w głowie pytania o formę i przede wszystkim wynik. Poziom adrenaliny podnosi się wraz z kolejnymi odliczanymi minutami. Droga na stadion. Coraz bliżej. To widać, w końcu ludzie mijani obok coraz częściej noszą jeden kolor. Jaki? Wiadomo, nasz. Tłum gęstnieje, słychać śpiewy, na niebie łuna od jupiterów. Kolejka, kołowroty. Bilet pod czytnik, uśmiech dla "wielkiego brata" i rewizja. Wreszcie na trybunie. Strumień ludzi zalewa sektory, coraz więcej znajomych twarzy. Nasi wychodzą na rozgrzewkę. Oklaski, powitanie. Rozmowa z sąsiadem z miejsca obok nie pomaga, przecież on też nie zna wyniku. Poczekamy co najmniej 90 minut. Hymn, barwy w górę, tumult i duma - już my Wam pokażemy. Ostatni gwizdek - padając sobie w ramiona lub w kompletnej, przerażającej ciszy wychodzimy. Kolejna szansa za kilka, kilkanaście dni.


Ten rytuał powtarzają co tydzień miliony ludzi na całym świecie. Mówimy różnymi językami, może nas różnić niemal wszystko - płeć, pochodzenie, rasa, religia, orientacja seksualna czy wreszcie podejście do własnej roli w tym cotygodniowym rytmie. Możemy śpiewać w różnych językach (lub wcale) czy wściekać się po straconej bramce na tysiące sposobów, ale rozumiemy się świetnie. Najlepszym dowodem jest właśnie ten projekt. Zetknęliśmy się z ludźmi o najróżniejszych korzeniach, od Argentyny po Indonezję, ale informując ich o celu i charakterze przedsięwzięcia ani raz nie usłyszeliśmy odmowy, ani jednego pytania o wynagrodzenie. Tak to działa, w końcu mówimy jednym językiem. Co nas łączy? Dlaczego? Jak? Pokazać to starają się dr Dominik Antonowicz, Łukasz Wrzesiński czy Anna Chodacka.

Wokół nas wyrósł potężny rynek reklamowy. Mówi się, że wokół piłki, ale przecież nie byłoby go, gdybyśmy jej nie oglądali. Reklamodawcy walczą o naszą uwagę, chcą nas zainteresować swoją ofertą, nie zawsze respektując to, co dla nas jest ważne. Logo firmy zamiast nazwy naszego klubu lub stadionu? Dla wielu to wartości wyższe niż najlepszy produkt. Zakaz wieszania flag, by nie przysłaniały nazw sponsorów? Zakaz odpalania pirotechniki by nie zakłócać niewyobrażalnie drogich transmisji? Zakaz wstawania z miejsc, by nie powodować zagrożenia? Dziś niepowodujący szkody eksces na stadionie karany jest jak podawanie narkotyków nieletnim – to odpowiednie proporcje? Podobne pytania można mnożyć. W albumie znajdziecie próby odpowiedzi na niektóre z nich – jak tłumaczenie raportu niemieckich socjologów przygotowanego dla Rady Europy, felieton na temat bezprecedensowego rygoru we Włoszech, ocena granic komercjalizacji, opis projektów koordynowanych przez PL.2012 czy historia tworzenia pierwszego polskiego demokratycznie zarządzanego klubu.

O poważnych problemach występujących od lat wśród kibiców nie zapominamy. Przemoc czy dyskryminacja to wciąż żywe zjawiska na trybunach całego świata, stąd artykuł Danieli Wurbs, koordynatorki Football Supporters Europe. Te problemy na szczęście dotyczą jednak bardzo niewielkiego odsetka uczestników naszej wspólnej kultury. Dlatego wśród 27 przedstawionych w albumie zdjęć znajdziecie tylko jeden przykład incydentu o charakterze chuligańskim.

Informacje
Autor: praca zbiorowa pod redakcją Michała Karasia
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 96
Wydawnictwo: Sendsport

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Do góry!